Europa Universalis 5 – recenzja gry

  • Post category:Recenzje

Sprawdzamy, czy twórcom nie zabrakło ambicji podczas prac nad kontynuacją kultowego cyklu. Recenzja gry Europa Universalis 5.

Gdy niespełna ćwierć wieku temu Europa Universalis wylądowała na dysku mojego peceta, byłem wyraźnie zdezorientowany. Produkcja Szwedów była tak odmienna od królujących wówczas RTS-ów, że przez długi czas nie wiedziałem, od której strony się za nią zabrać. Teraz, wiele lat i tysiące godzin w grach Paradoksu później, spodziewałem się, że będzie lepiej. Nie było.

Nowa strategia Johana Andressona powstała na fundamentach poprzedniej odsłony, ale ma z nią tyle wspólnego, co Stambuł z Konstantynopolem. Dlatego bądźmy ze sobą szczerzy. Decyzję o zakupie gry podjąłeś już dawno temu, tutaj szukasz wyłącznie racjonalizacji. A skoro byłem i widziałem, to opowiem, jak było, możliwie zwięźle i bez dygresji. Ty weź stąd wszystko to, czego potrzebujesz. Przed tobą recenzja gry Europa Universalis 5 na PC

Europa Universalis 5 key art no logo

Populacja jest królem

Bez cienia wątpliwości jest to najambitniej zaprojektowana strategia w swojej niszy. Pięćsetletnia kampania rozpoczyna się w późnym średniowieczu, by przez kolejne wieki i powiązane z nimi perturbacje zrzucić jarzmo późnego feudalizmu i osiągnąć uwspółcześniony, narodowy wymiar państwowości. Może na powyższy opis nie oddaje w pełni tego, jak „piątka” różni się od poprzednich odsłon. Ale wierz mi, sporo się zmieniło. Tym razem człowiek jest królem, a właściwie wielu z nich, posegregowanych w poszczególne stany, z określonymi prawami, obowiązkami i przywilejami. Populacja jest kamieniem węgielnym Europa Universalis 5 i chociaż nie musimy każdego swojego działania opierać o ten parametr, to jego wynik już tak. Ale po kolei.

Wystarczy kilka godzin z tytułem, by przekonać się, dlaczego twórcy zdecydowali się na datę początkową w 1337 roku. Jak inaczej pochwalić się zaawansowaną symulacją populacji średniowiecznych regionów i ich przełożeniem na rozgrywkę, niż poprzez zrzucenie nam na kark prawdziwej epidemii. Zaczyna się niewinnie, tu jakaś ospa, tam grypa, w zasadzie wszystko pod kontrolą. Nagle przychodzi Czarna Śmierć i w mgnieniu oka znikają setki tysięcy, a nawet miliony mieszkańców, a wraz z nimi w oczach topnieje tak potencjał militarny, jak i ekonomiczny kraju. Sama zasobność w populację jest też jednym z kluczowych wyznaczników balansu pomiędzy krajami startowymi, co niestety dosłownie skazuje wiele z pomniejszych państewek na zagładę.

Screenshot 2 Europa 5 recenzja

W klasycznej patriotycznej kampanii Polską odczułem skutki epidemii całkiem dotkliwie, to nie miała ona wielkiego przełożenia na całokształt kampanii. Minęło kilkadziesiąt lat, a niemal całkowicie o niej zapomniałem. W całej sesji postępująca urbanizacja skłaniała niższe stany do migracji i bardziej bezpośredniego wkładu w krajowy produkt brutto. I w chwili gdy byłem gotów stwierdzić, że cała ta mechanika to zwykły popis, odpaliłem zabawę Zakonem Joannitów. I dostałem w pysk. Państwo Szpitalników na Rodos swoje najlepsze czasy ma dawno za sobą i pomimo dużego potencjału militarnego zwyczajnie zdycha. Słabo zaludniona wyspa obrywa Dżumą, ludzie uciekają, nie ma kto pracować, w kasie pustki, a na drugim brzegu rośnie turecka potęga. Pewnie są jakieś sposoby, by rycerze się jakoś wykaraskali, ale wyglądało to dosyć ekstremalnie. Niegrywalnie wręcz. 

Mierz wysoko

Wszystko przez to, że Europa Universalis 5 wyraźnie promuje model „tall”, a nie „wide”. Innymi słowy, całość skrojona jest tak, by koncentrować się na budowaniu potęgi wewnątrz obecnych granic, zamiast malować mapę w swoich barwach w niekończącym się cyklu terytorialnej ekspansji. Swoistą internalizację interesów podkreśla bardzo neutralne zachowanie sztucznej inteligencji, która jest niezwykle opieszała w podejmowaniu wojennego wysiłku. Nie jest to może status quo rodem z Victorii, ale w EU5 nie brakuje elementów niemal żywcem wziętych z wiktoriańskiej siostrzanej serii. Jednak o tym za chwilę.

Wspomnę tylko, że podczas kilkuset lat kampanii pomijając moje europejskie podboje, krajobraz polityczny nie zmienił się zbyt znacząco. Miałem wręcz wrażenie, że mocarstwa usypują solidne góry złota, z zazdrością patrząc na hałdy zebrane przez inne kraje i z pogardą na kupki, na których siedzą hrabstwa. Wszystko to w atmosferze absolutnego zabetonowania obecnego układu siecią zazębiających się sojuszy.

Screenshot 3 Europa 5 recenzja

I tak wracamy do populacji. Ta zamieszkuje pomniejsze regiony każdego mocarstwa, które w tym przypadku określono lokacjami. Tych jest więcej, dużo więcej, niż kiedykolwiek mogłeś sobie wymarzyć. Podczas gry w EU4 zaczynałeś grę Polską w 1444 roku mając około 10 regionów, tak tu masz ich ze dwa razy tyle, a każdy z nich składa się z nawet pięciu mniejszych jednostek, lokacji właśnie. Każda ma swoją populację, równowagę stanów, stopień urbanizacji, dobrobytu, wolną siłę roboczą i stopień kontroli. Z poprzedniej odsłony pozostał chyba jedynie kluczowy zasób dla każdej z nich, który też rozrzucono na konkretne lokacje. Każdy z tych parametrów ma kluczowe znaczenie dla potencjalnej migracji, tak wewnętrznej jak i zewnętrznej. Już na tym etapie mamy niezłą układankę, a nie tknęliśmy nawet samego handlu, przemysłu, przepustowości i budowy nowych rynków.

Wspomniane wcześniej elementy rzutują na to, jak silnie możesz rozbudować samą lokację i jej potencjał ekonomiczny. Pieniądz robi tu pieniądz, a budowa nowych zakładów, warsztatów czy fortów będzie istotnym czynnikiem, żeby przyciągnąć ludzi do miast. Z drugiej strony wyludniające się wsie irytują szlachtę, która w większości mocarstw ma istotny wpływ tak na prawodawstwo, jak i zdolności obronne kraju.

Ekonomiczne zaplecze zyskało niedostępny dotychczas dla EU stopień personalizacji. Od wyboru procesu produkcyjnego, przez określanie liczby zakładów, ustalanie kolejności zatrudniania aż po konkretne kontrakty handlowe. Trudno się dziwić, że poszczególne mocarstwa tak wiele czasu spędzają na własnym podwórku. I tak zabawy jest co niemiara i chociaż nie rozgryzłem jeszcze wszystkich niuansów systemu, to z pewnością można wiele z niego wycisnąć. A nawet trzeba. Odpowiednie zgranie wszystkiego buduje właściwą finansową potęgę, która pozwoli nam przetrwać rozmaite zawirowania.

Jest taka sytuacja…

Screenshot 4 Europa 5 recenzja

Wspomnianych zawirowań będzie całkiem sporo. Wydaje się wręcz, że twórcy mocno skupili się nad tym, jak kreatywnie dokopać nam i podkopać nasze dotychczasowe osiągnięcia, o czym za chwilę. Europa Universalis 5 jeszcze silniej podkreśla sandboksowy charakter rozgrywki. Wchodzisz do gry bez wyraźnego celu, robisz, co chcesz, a znacznie częściej co możesz, a tak szczerze, tylko to, co umiesz. A na początku umiesz niewiele.

Pomaga samouczek, wpleciony w rozgrywkę sześcioma rekomendowanymi przez twórców krajami. Tam, całkiem skutecznie, chociaż odrobinę chaotycznie twórcy pokazują palcem, co, gdzie, kiedy i po co. Nie spodziewaj się jednak prowadzenia za rączkę, bo chociaż kilka pierwszych decyzji gra wyraźnie sugeruje, to potem jest szybki sprawdzian z tego, co zapamiętałeś z instruktażowej godziny. Co ważne, w EU5 nie uświadczysz misji, które były jednym z filarów zabawy w poprzedniej odsłonie. Te są zarezerwowane dla samouczka i nijak mają się do charakteru ogrywanej nacji. Tym razem gra nie podpowiada kierunków polityki i ekspansji, inaczej niż poprzez wskazanie krajów możliwych do sformowania.

Screenshot 13 Europa 5 recenzja

Kulturowy koloryt objawia się za to w postaci dwóch regularnie dokopujących nam mechanik – Sytuacji i Katastrof. W obu przypadkach mamy podparte kartami historii wydarzenia kolejno o zasięgu międzynarodowym i regionalnym. W zależności od rangi kłopotów musimy zaprojektować lub przeprojektować nasze mocarstwo, by możliwie suchą stopą przejść przez trudny czas. Jednak o ile sytuacje są globalne i niekoniecznie nacechowane wyraźnie negatywnie, tak Katastrofy to swoista „nagroda” za wybór konkretnego kraju.

Gdy określone warunki zostają spełnione, gra wyświetla urocze wręcz powiadomienie o zbliżającej się katastrofie (albo wielu z nich jednocześnie, pozdrawiam Bizancjum). To jednak dopiero zwiastun przyszłego kryzysu. Przez godziny gramy z toporem nad głową, a gdy spadnie, to uderza mocno. Katastrofa to już jazda bez trzymanki, a twórcy bardzo obficie obsypują nas kopniakami, sprawdzając, czy umiemy grać wystarczająco dobrze, żeby z tego wybrnąć.

Screenshot 5 Europa 5 recenzja

Oczywiście jak to w grach Paradoksu, nie każdy kraj został równie szczodrze obdarowany potencjalnym historycznym zapleczem. Twórcy zdecydowanie skupili się na największych potęgach XIV wieku, i tak choćby Anglia może być zaangażowana w 200 rozmaitych Sytuacji czy Kryzysów, a Złota Orda otrzymała 1. Tak, jeden. I to i tak nieźle. Większość ówczesnych księstw czy hrabstw nie ma żadnego, o ile nie spadnie na nie cień większych mocarstw. Całość jest satysfakcjonująca, szczególnie jak uda nam się przeczołgać przez ciężki czas, a równocześnie wystarczająco elastyczna w kontekście nadchodzących dodatków czy modów.

Coś cienko posmarowane

Teraz kilka słów o systemach, które mają potencjał, ale twórcy albo nie wycisnęli z nich ostatniej kropli, albo ja przez blisko setkę godzin nie umiałem ich odpowiednio wykorzystać. W Europa Universalis 5 pojawiła się wzorowana na Crusader Kings mechanika relacji. Każda istotna postać w kampanii ma zestaw cech, które określają jej biegłość w działaniach administracyjnych, dyplomatycznych i militarnych. Te wynikają z naturalnych predyspozycji, edukacji, a także doświadczenia w konkretnych rolach czy na przypisanych stanowiskach.

Dotyczy to oczywiście także władców, ale w żadnej kampanii nie czułem, by miało to decydujące znaczenie. Tak, lepiej jak jest więcej, ale personalne kwestie nie wydały się kluczowe. Najwyżej istotne. Podobnie ma się sprawa z relacjami pomiędzy bohaterami, które są płytkie i formalne. Największą korzyść wycisnąłem z klasycznego królewskiego małżeństwa. Poza tym gdzieniegdzie pojawiły się wieści o śmierci krewnego, małżeństwie jakiegoś magnata, ale nie odczułem, by wiele to dla mnie zmieniło.

Screenshot 6 Europa 5 recenzja

Może nie tak płytki, ale z pewnością płaski czy wręcz jednokierunkowy jawił się dla mnie system dyplomacji. Ten w EU5 jest kombinacją rozwiązań z „czwórki” i „trójki”. Dyplomaci nie są już stanowiskami, a walutą, którą zdobywamy, inwestując złoto i rozwijając rozmaite technologie. Walutę wydajemy tak na działania atomowe, jak i długofalowe, kierując się obecnym współczynnikiem możliwości dyplomatycznych. W zależności od pozycji krajów, z którymi wchodzimy w relacje, jak i naszych zasobów ponosimy różny koszt ich nawiązania i utrzymania.

I chociaż sam projekt systemu jest przyzwoity, to jego możliwości wzbudziły moje obawy. Bo świat reaguje na nasze poczynania – kraje tracą opinię, odmawiają sojuszy, budują antagonizm czy nawet zawiązują zbrojne koalicje. Sęk w tym, że w wielu przypadkach wystarczy wysłać w ambasadora z bombonierką i negatywnie nastawione do nas mocarstwo zapomina o sprawie. Zająłem wam połowę kraju? Macie tu cygara i już o tym nie mówmy. Brakuje tu tak konsekwencji, jak i inicjatywy ze strony ospałego SI.

Screenshot 12 Europa 5 recenzja

Wiele zgrzytów miałem też z Organizacjami Międzynarodowymi. Pomysł zdecydowanie na plus dla twórców, ale implementacja z jednej strony wątpliwa, z drugiej irytująca. Po pierwsze dlatego, że w większości przypadków samo zaangażowanie w takiej organizacji nie przynosi nam wiele. Po drugie dlatego, że najczęściej ich obecność w rozgrywce ogranicza się do niekończącej się serii głosowań, najczęściej w tej samej sprawie. Dla przykładu otwarty Kościół Katolicki będzie regularnie zgłaszał głosowanie, by ogłaszać kolejne papieskie bulle. W praktyce członkowie organizacji jednogłośnie popierają przyznanie sobie krótkotrwałego bonusu.

Z drugiej strony mamy Unie. Żadnej nie udało mi się zawiązać z własnej inicjatywy, a gdy gra narzuciła mi Unię z Haliczem, to przegłosowałem ustalenie zwierzchnictwa. Niestety jako wyższy rangą członek organizacji nie mogłem zaaranżować żadnego głosowania nad prawami unii. Na koniec Liga Obronna. Tu miałem Litwę i Danię, a troje to już tłok, więc przez 10 lat kampanii, co miesiąc, głosowaliśmy nad tym, czy członkowie Ligi mogą wzywać sojuszników w wojnie obronnej z automatu, czy muszą wysłać dyplomatę. No litości.

Sztuka wojny

Screenshot 7 Europa 5 recenzja

Po zabawie w kilku przedpremierowych wersjach EU5 mogę stwierdzić, że największym problemem wojaczki jest dyplomacja. Wygląda to wręcz tak, jakby Tinto stworzyło bardzo lekką w obsłudze, ale wyraźnie złożoną maszynę wojenną, a potem zamknęło ją pod kluczem i zabroniło jej używać. W moich rozmaitych sesjach wielkie wojny zdarzały się wyjątkowo rzadko, a po jakichś dwustu latach kampanii miałem wrażenie, że każdy ma dziecko z każdym i jak tylko podniosę na kogoś rękę, to mnie zmiotą. W zależności od układu politycznego mocarstwa nawet nie tyle sama wojna ile zaklepanie casus belli było problematyczne i wymagało specjalnego przymilania się stanom podczas sesji parlamentu. Najwięcej wojny uświadczyłem wewnętrznie, gdy musiałem pokazać twardą rękę zbuntowanym stanom.

Być może taki stan rzeczy wynikał z faktu, że grałem na standardowym poziomie trudności bez jakiejkolwiek ingerencji w zasady gry. Twórcy przygotowali agresywniejszą SI, a także wyższe poziomy trudności ze wzmożonymi wydatkami na utrzymanie armii. Przyznam jednak, że jako entuzjastę gry „wide” zasmuciła mnie to, że SI w domyślnym ustawieniu jest aż tak pasywne. Wręcz nudne. Tym bardziej szkoda, bo sama mechanika wojaczki skrywa wiele możliwości. Ze wspomnianych powyżej powodów nie wyciągnąłem z niej maksimum, ale łatwo zauważyć, że nie wystarczą same liczby. Potrzeba więcej liczb. Sukces wymaga kompetentnego dowódcy, zmodernizowanej armii, odpowiedniego ustawienia jednostek na froncie i skrzydłach, ustawienia odwodów, linii zaopatrzenia, a także regularnych ćwiczeń na poligonach.

Screenshot 8 Europa 5 recenzja

Jest tego sporo już na etapie kompozycji armii, której składowymi są… zgadłeś, ludzie. Od populacji zależą zdolności poborowe wśród poszczególnych stanów, a później także zasób Siły żywej. Z niej za solidną opłatą możemy formować drogie w utrzymaniu oddziały regularne, wspierane ewentualnie przez najemników. Na dokładkę oczywiście flota z mnogością jednostek tak bojowych, jak i transportowych. Wszystko to bardzo kosztowne, ale wyjątkowo satysfakcjonujące i zarazem zwodnicze w działaniu. Bo jak wspomniałem, przewaga liczebna w Europa Universalis 5 to nie wszystko. Cały ciąg wzajemnych zależności rozpoczyna się od ustrojowej tradycji armii, przechodzi przez aktualny stan morale, długość linii zaopatrzeniowych aż po fakt, że pod Kownem spadł dziś śnieg. Liczę, że będę wyciskał z tych systemów siódme poty przez kolejne setki czy tysiące godzin.

Ja pobruszę, a ty poczywaj

Zanim przejdziemy do stricte technicznych kwestii, warto w kilku słowach wspomnieć o szeroko zakrojonej skali automatyzacji określonych mechanik. Czy to w ramach łagodniejszego podejścia dla nowych graczy, czy dla skupienia na bardziej pożądanych działaniach wiele elementów tej złożonej układanki możemy oddać bezpośrednio w ręce SI. Mowa tu o takich kwestiach jak finanse, handel, produkcja, budownictwo czy choćby militaria. Jeśli któraś z mechanik nas nie interesuje, nie rozumiemy jeszcze jej działania, albo zwyczajnie znużyło nas mikrozarządzanie, to jeden klik i gra przejmuje stery.

Screenshot 9 Europa 5 recenzja

I przyznam, że radzi sobie z tym całkiem nieźle, chociaż nie we wszystkich aspektach. Automatyczne dostosowywanie rozmaitych wydatków czy stopnia opodatkowania jest dosyć wygodne. Podobnie ma się sprawa z procesami produkcyjnymi, które wedle moich obserwacji faworyzują lokalne zasoby dla generowania jak największych zysków. Nieco gorzej Si radzi sobie z budownictwem, a przynajmniej często nasze wizje się rozjeżdżały. Dla przykładu automatyzacja zaczęła masowo produkować budynki militarne w obszarach o niskiej atrakcyjności migracji. Albo wydawała krocie na urbanizację odległych od stolicy miast, nie budując wcześniej dróg, co przez niską kontrolę oznaczało, że inwestycja nie zwróci się w tym stuleciu.

Militarnie SI radziło sobie bardzo dobrze w wojnie ofensywnej. Piszę to głównie w kontekście zachowania i inicjatyw podejmowanych przez sojuszników. Serio, byłem pod wrażeniem, gdy moi towarzysze zablokowali ruchy posiłków przeciwnika, zamiast klasycznie poruszać się w cieniu moich oddziałów. Niestety podobnie wyglądało to podczas wojny obronnej i mało katastrofalne skutki, z czego wnioskuję, że sztuczna inteligencja nie zważa na casus belli, a zamiast tego obserwuje ruchy armii.

Clausewitz płakał, jak wyświetlał

Screenshot 11 Europa 5 recenzja

Wygląda na to, że stary, poczciwy Clausewitz Engine był równie zaskoczony skalą symulacji, co i ja. Dawno nie grałem w tytuł, który sprawiał wrażenie tak wrażliwego i podatnego na wszystko, co dzieje się na ekranie. Zapewne znasz to uczucie, jak strategia Paradoksu tu chrupnie, tu łupnie i z jednej strony chciałbyś przyspieszyć upływ czasu, ale boisz się, że całość szlag trafi. Tak, niestety, wyglądała lwia część mojej zabawy z grą.

Wydajnościowo było różnie, odczuwalnie trochę lepiej, przy dłuższych sesjach, ale szczerze jak po grudzie od początku. Na dodatek gra zalicza spory cios po wejściu w Epokę Odkryć, gdy do już przeciążonego układu dołącza Nowy Świat. Na obronę gry mogę powiedzieć jedynie, że odpaliłem całość na ultrawide przy piecu niemal idealnie pod zalecane wymagania, ale spodziewałem się, że będzie trochę lepiej. Może już na premierę, bo piszę gównie o wersjach 0.8 i 0.9, na których spędziłem najwięcej czasu.

Nie obyło się też bez licznych mniej lub bardziej irytujących bugów. Tu jakiś guzik nie działał, tam grę wysypało, znowu wyświetliło się okno powiadomień bez żadnej treści, a czasami potrzebny był restart gry, by wszystko wróciło do normy. Tak było choćby w przypadku muzyki, która nierzadko wpadała w dziwny cykl, w którym kolejne utwory rozpoczynały się, urywały po około 20 sekundach, by finalnie przeskoczyć całą listę i uraczyć mnie ciszą. Wieczną do tego. Kiedyś byłem tak zaabsorbowany rozgrywką, że pomimo świadomości błędu, grałem przez kolejne 6 godzin i muzyka nie wróciła. Mam nadzieję, że wiele z tych nieprawidłowości zniknie w premierowej wersji, bo osobiście byłem świadkiem, jak sprawnie rozmaite bugi znikały z kolejnych buildów.

Screenshot 10 Europa 5 recenzja

Jednocześnie mapa wygląda na solidną, chociaż i tu nie zabrakło pomniejszych niepożądanych artefaktów przy linii brzegowej. Wizualnie twórcy wyraźnie starali się oddać tak urbanizację, jak i geograficzne uwarunkowania poszczególnych regionów. Na plus także reprezentacja armii z wyszczególnieniem rodzaju oddziałów, tak na lądzie, jak i morzu. Całość jednocześnie bardzo przejrzysta, szczególnie przy korzystaniu z licznych filtrów. I gdyby nie wspomniane wcześniej problemy z wydajnością czy bugi, mógłbym cieszyć się tym wszystkim przy akompaniamencie miejscami fenomenalnej muzyki.

Interfejs niedobra jest

Interfejs EU5 może nie jest z natury zły, ale często wyraźnie rozmijał się z moimi oczekiwaniami. Raz, że twórcy poskąpili w niektórych miejscach kunsztu, a dwa, bo projektanci zbyt często stawiali na minimalizm. Z jakiegoś powodu panel uczestników wojny miał prawo zająć cały ekran, podczas gdy standardowe ekrany dyplomacji czy rządu stłoczono na jakiś 25% jego powierzchni i opatrzono minimalistycznymi oznaczeniami. Zdecydowanie bardziej podobają mi się proporcje z Victorii 3 i nie obraziłbym się, gdyby taki panel zajmował pół ekranu, albo i większość, jeśli musi. O ile byłby przy tym czytelny z kolumnami na poszczególne zakładki, zamiast samych zakładek. Nie zliczę, ile razy skupiałem wzrok, żeby rozróżnić malutką flagę na ekranie dyplomacji czy próbowałem rozpoznać władcę po portrecie, by upewnić się, czyje jest dane księstwo. Są tu jakieś zmiany względem tego, co obserwowaliśmy tuż po zapowiedzi, ale jest ich stanowczo za mało.

Screenshot 1 Europa 5 recenzja

Na deser polska lokalizacja, która… chyba nie widziała człowieka. Albo człowiek jej. Opisy trącają maszyną, ale są jeszcze zrozumiałe. No, chyba że akurat coś nie zagrało i zamiast zdania widzisz jedynie „ÓÓÓÓÓÓÓÓÓ” czy zwyczajnie puste miejsce. Znacznie bardziej z immersji wybijał fakt, że maszynka tłumacząca kiepsko radziła sobie z odmianą przez przypadki, a jeszcze gorzej z nazwami własnymi. I tak przez większość czasu Zakon Krzyżacki nie był Krzyżacki. Nie był nawet Teutoński. Był Teutońsk Zakon graniczący od południa z Królestwo z: Polska. Miał być ukłon w stronę polskiego odbiorcy, ale twórcy na pewno nie ukłonili się w pas. Miejmy nadzieję, że ktoś rzuci na to okiem przy okazji pierwszych aktualizacji.

Recenzja Europa Universalis 5 – warto zagrać?

Nowa Europa wkurzy równie tylu graczy, co zachwyci. Johan Andresson i Paradox Tinto zbudowali pomnik grom grand strategy. Ich dzieło z jednej strony jest prawdziwie spektakularne, a z drugiej wyraźnie chwiejne. Kulejąca optymalizacja, przeładowany, miejscami tandetny interfejs a przede wszystkim nierówna implementacja i niewykorzystany potencjał mechanik, to te szorstkie brzegi, dla których produkcje tak ambitne, jak EU5, powinny przejść wczesny dostęp. Lecz chociaż przedpremierowe wersje miały liczne mniejsze i większe problemy, to i tak zdarzało się grze przykuć mnie do ekranu na kilkanaście godzin bez przerwy. Ze szkodą dla oczu, życia, odżywiania czy relacji międzyludzkich. Ale było, zrobili to. Czy warto? Sam wiesz, że warto. Może nie za premierową cenę, może nie przed pierwszym pakietem dodatków, może po kilku większych aktualizacjach, ale i ty i ja wiemy, że wreszcie wylądujesz w Europa Universalis 5.

Recenzja gry Europa Universalis 5 – Podsumowanie

PLUSY

  • złożona symulacja populacji;
  • rozbudowana ekonomia z dużym potencjałem do personalizacji;
  • zmodyfikowane i rozbudowane działania zbrojne;
  • sporo historycznego zaplecza;
  • mocno rozbudowany świat gry z dziesiątkami tysięcy lokacji;
  • masa pomniejszych mechanizmów, których jeszcze nie rozumiem;
  • możliwa automatyzacja wielu mechanik;
  • oprawa wizualna i filtry mapy;
  • muzyka;

MINUSY

  • UI do generalnego remontu;
  • implementacja niektórych mechanik;
  • spolszczenie razi w oczy;
  • optymalizacja i sporadyczne błędy;
  • polska cena.

Najambitniej zaprojektowana strategia Paradoksu. Jednak na osiągnięcie jej pełnego potencjału poczekamy lata.

OCENA – 7.7/10


Wesprzyj rozwój naszego serwisu i polub profil Strategus.pl na Facebooku.